Witajcie, kochani! Przychodzę do was dzisiaj do Was z kolejną recenzją kosmetyków naturalnych do makijażu- Wibo, Unicorn Tears, czyli wielofunkcyjny produkt, serum, primer i baza pod makijaż 3 w 1 o całkiem niezłym składzie.
Przyznaję, że nie jestem osobą, która zwraca jakąkolwiek uwagę na jednorożce i inne tego typu modne rzeczy. Primer zakupiłam, ponieważ w tamtym czasie była jedną z niewielu opcji bazy pod makijaż o dobrym składzie. Cała reszta aż lepiła się do silikonów, wypełniaczy, parabenów itd, nie nadawała się do niczego, więc ich po prostu nie stosowałam. Natomiast teraz mamy wysyp dobrych składów i w podkładach, fixerach i właśnie w bazach, co bardzo mnie cieszy.
Jednak ten produkt Wibo wciąż pozostaje jednym z moich ulubionych. Jeśli was zainteresowałam tym produktem, zapraszam do mojej krótkiej recenzji.
WIBO Unicorn Tears, odżywczy primer i serum do twarzy 2w1
Odżywczy primer i serum do twarzy 2 w 1 posiada bogatą formułę o podwójnym zastosowaniu: chroni skórę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi oraz działa jako nawilżający primer pod makijaż. Zawiera 3 ekstrakty z owoców: acai, goji oraz żurawiny, znane z właściwości antyoksydacyjnych i intensywnego dziłania anti-aging oraz bogatych w witaminę C, która wpływa korzystnie na zdrowy koloryt skóry. Sprawia, że skóra wygląda zdrowo i świeżo nawet pod bardzo “ciężkim” makijażem. Idealnie sprawdza się również jako primer do ust pod matowe pomadki.
PRZYGOTOWANIE I STOSOWANIE
Aplikować na oczyszczoną cerę, pod makijaż jako primer lub na noc jako serum.
Skład:
Aqua, Glycerin, Propanediol, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Lycium Barbarum Fruit Extract, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Mica, Xanthan Gum, Polysorbate 60, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sorbitan Isostearate, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Parfum, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Citric Acid, CI 77891, Ci 16035, CI 42090
Pojemność: 30 g
Cena: 25 zł
Dostępność: Rossmann
Wibo, moja opinia o serum:
Opakowanie:
Marka zadbała o każdy szczegół: serum kupujemy w kolorowym i kartonowym opakowaniu, a sam produkt znajduje się w różowej, szklanej butelce z pipetką, opatrzony jest kolorowym nadrukiem. Od razu wpada. woko i kojarzy się z czymś przyjemnym. Zarówno buteleczka jak i nakrętka z pipetą są bardzo dobrej jakości, nic nam się nie uleje ani nie przecieknie. Specjalny element ściąga że ścianek nadmiar serum, dzięki czemu nic nam się nie rozleje i zachowamy pełną higienę stosowania. Szkło buteleczki pięknie się prezentuje na łazienkowej półce. W sumie bardziej wyglada jak serum dla nastolatek, niż profesjonalna baza.
Zapach i konsystencja:
Serum jest w formie olejku o jasno różowym kolorze, dość wodnistym, lejącym się i perłowym, opalizującym wręcz. W pierwszej chwili nieco mnie to zdziwiło, ale to tylko wrażenie, na twarzy nie zostaje taki efekt. Zastanawiam się tylko, czy obiecane wygładzenie i rozświetlenie to całkowita zasługa pigmentów.
Serum Wibo ma lekki zapach, pachnie deserem albo budyniem waniliowym, ale nie nachalnie. Nie utrzymuje się on jednak długo, najbardziej wyczuwalny jest podczas nakładania, potem zanika. Serum jest lepkie, pewnie przez wysoką zawartość gliceryny, ma dość lejącą, żelową konsystencję i ładnie się wchłania, nie zostawiając na powierzchni skóry olejowej, lepkiej powłoki, raczej delikatny i satynowy film, delikatną warstwę, do której ma się przykleić nasz makijaż. Rzeczywiście wygładza i napina skórę. Nie uczulił mnie i nie zauważyłam wysypu niespodzianek na twarzy.
Stosowałam kosmetyk bezpośrednio na twarz, jako bazę pod makijaż tylko wieczorowy i czasami jako serum.
Podobne: Resibo, Serum Naturalnie Wygładzające | recenzja
Działanie:
Serum Wibo Unicorn Tears ma całkiem niezły skład, jest w nim dużo substancji pochodzenia roślinnego, jak wyciąg z jagód goji, ekstrakt z żurawiny i ekstrakt z owoców acai, które mają pielęgnować naszą skórę. Jest wspomniana gliceryna i polimery dla wygładzenia porów, do tego rozświetlająca mika, zagęstnik, stabilizatory, są też łagodne konserwanty, ale nic bardzo szkodliwego.
Przyznam się szczerze, że spodziewałam się dużo gorszego składu, kiedy go kupowałam. Oczywiście nie jest to kosmetyk naturalny, ale jest całkiem nieźle, wypada lepiej niż inne drogeryjne silikony. Spisuje się pod makijażem, bo trochę nawilża, trochę się klei i trochę wygładza, a ja nie potrzebuję ani nie wymagam od bazy więcej. Stosowane z naturalnymi podkładami zdecydowanie polepsza ich trwałość i działanie.
Natomiast jako serum do codziennego stosowania jest trochę za słaby. Zdecydowanie nic u mnie nie robi. Do tego kosmetyk zawiera rozświetlającą mikę i po jego nałożeniu to widać, chociaż drobinki są maleńkie, wciąż zostaje fioletowo-perłowa poświata na twarzy, która wcale nie wyglada naturalnie. Natomiast pod makijażem tego nie widać, a właśnie szkoda, byłby ładny efekt.
Przetestowałam także i jego 3 przeznaczenie jakim jest primer do ust, jednak również tej roli Wibo Unicorn Tears się u mnie nie sprawdził. Na ustach spowodował lekkie pieczenie, nie podobał mi się posmak ani brokat, szybko go zmyłam, wolę już bezbarwny balsam.
Podsumowanie:
Wibo Unicorn Tears jest produktem wartym uwagi. Polecam spróbować to serum- bazę-primer, powinno się sprawdzić na każdej cerze. U mnie dobrze działa i zdecydowanie uroczo wyglada na toaletce. Ma niezły skład, nie naturalny ale i mało szkodliwy, jak nie nada się jako baza może się sprawdzić jako serum.
Miałyście okazję już testować Wibo Unicorn Tears?